Poprosiłam naszych konsultantów o krótką wypowiedź na temat tego jak sobie radzą z obecną rzeczywistością i pracą zdalną. Mam nadzieję, że nie tylko przybliżymy Wam kim jesteśmy, ale też zainspirujemy do zastanowienia jak to działa u Was 🙂
Opisz krótko swoją obecną sytuację.
Ania:
Praca zdalna nie jest dla mnie nowością. Ze względu na swoją sytuację prywatną (mieszkam na co dzień za granicą), przyzwyczaiłam się, że nie widzę się z innymi konsultantami i że moje biuro mieści się w domu. Aktualna sytuacja jest o tyle nowa, że moja córka (2 latka), która normalnie uczęszcza do żłobka, jest cały czas ze mną. Gdyby nie pomoc rodziny, pewnie ciężko byłoby mi się wywiązać z codziennych obowiązków służbowych.
Beata:
Pracuję zdalnie, tak samo jak mój mąż. Mamy dwójkę dzieci: nastolatka i 6-latka, przy czym obaj uczestniczą w zajęciach online – codziennie szkolne, a 2-3 razy w tygodniu przedszkolne. Dodatkowo codziennie są do wykonania zadane prace domowe dla każdego dziecka. To stanowi nie lada wyzwanie, aby wszystkich pomieścić w rodzinnym planie dnia i zrealizować zadania, które każdy z nas ma przed sobą.
Basia:
Prywatnie jestem mamą 2 dzieci – prawie już dorosłego syna i 10-letniej córki. Aktualnie mieszkam sama z córką w wynajętej kawalerce. Pisząc te słowa od niemal 4 tygodni pracuję zdalnie. Jest to dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Zdarzało się wcześniej, że będąc na własnej działalności wykonywałam zlecenia z domu – były to jednak krótkie projekty realizowane na zlecenia. Całkowite przestawienie się na pracę zdalną z dzieckiem u boku, na ograniczonej przestrzeni, było dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Wciąż każdego dnia uczymy się lepiej funkcjonować.
Gosia:
Pracuję zdalnie od ponad 3 tygodni. Nie mogę doczekać się 26 kwietnia, ponieważ rotacyjnie zaczniemy pracować z biura. Nie mam dzieci, na razie, jednak wbrew opinii o bezdzietnych, nie mam czasu na lenistwo. Pochłania mnie mnóstwo zajęć nie tylko służbowych, ale również prywatnych, takich jak wykończenie mieszkania, czy pomoc moim rodzicom.
Na co dzień swoją przestrzeń dzielę z partnerem.
Janina:
Teoretycznie jestem przyzwyczajona do pracy zdalnej. Zdarzało mi się korzystać z tej możliwości, jednak nie w takim wymiarze jak obecnie. Poza tym, wtedy był to mój wybór, a nie narzucona konieczność, co powoduje, że jakoś łatwiej było mi wytrzymać w domu J Aktualnie pracuję w normalnym wymiarze godzin, a towarzystwa dotrzymują mi zwierzaki (dwa koty i dwa psy) oraz partner, który również pracuje.
Jak wygląda Twój typowy dzień?
Ania:
Moja pobudka najczęściej jest podyktowana tym, kiedy wstaje Maria 🙂 Rano spędzam czas z dzieckiem – karmię, bawię się, czytam. Staram się potem „wybrać do pracy”, tak, aby mała czuła, że jestem gdzieś indziej i nie mogę być przy niej na każde zawołanie. Mam cały rytuał wyjścia, który powinien mi zapewnić względy spokój w trakcie pracy.
Pracuję przeważnie od 9 do 17. Z niewielkimi przerwami, ale raczej dbam o to, żeby czas pracy był wyraźnie oddzielony od reszty dnia.
Po pracy skupiam się na Marii i oczywiście zajmuję się domem – sprzątam, gotuję itd. Zależy mi też na kontakcie ze znajomymi i rodziną, dlatego stałym elementem naszego dnia są rozmowy/videokonferencje z różnymi osobami 🙂
Beata:
Mam stały rytm dnia. Zawsze zaczynam pracę o tej samej godzinie, czyli około 8:30, a kończę przed 17.00. W ciągu pierwszego tygodnia akcji #zostanwdomu, wspólne z mężem i synami wypracowaliśmy zasady obowiązujące w tej trudnej rzeczywistości.
Po skończonej pracy dziękuję domownikom – dzieciom, za to, że nie przeszkadzały rodzicom w pracy – pozytywne wzmocnienie w myśl zasady życzliwego podejścia do nas nawzajem w czasie pandemii. Niestety nie zawsze mogę dziękować, zwłaszcza jak dzieci razem wykonują bardzo KREATYWNE zadania – bywa dość głośno …
Popołudniu spędzamy czas rodzinnie: na balkonie – spacerujemy, snujemy plany na przyszłość, gramy w piłkę – dajemy radę 🙂 Natomiast w mieszkaniu, gramy w planszówki, ćwiczymy z nauczycielami w-f/tańca lub oglądamy cudne filmiki po angielsku z serii Steve and Maggie. Ostatnio zaczęliśmy grać w tenisa stołowego na naszym rodzinnym stole. Do stołu mocujemy siatkę i z radością doskonalimy nasze umiejętności. Gdy nastąpi powrót do rzeczywistości i na większy stół, nasze doświadczenie zdobyte na stole o mniejszych gabarytach będzie nie do przecenienia.
Nasz najmłodszy syn właśnie rozpoczął treningi pod okiem 3 „trenerów”.
Basia:
Staram się, aby każdy dzień wyglądał tak samo, ustaliłam z córką pewne zasady, które są dla mnie stałe. Wiadomo jednak, że w życiu nie można zbyt wiele zaplanować i na wiele rzeczy nie mamy wpływu! A jednak dbam o codzienne rytuały: poranna kawa, posłanie łóżka, ubranie się (niekoniecznie dres! Ale też nie garnitur) czy przygotowanie śniadania, są dla mnie bardzo ważne – zwłaszcza w obecnej sytuacji.
Trudno mi jest funkcjonować na małej powierzchni i lepiej działam, gdy mam wokół siebie przynajmniej względny porządek. Po tak zwanym „rozruchu” i włączeniu trybu „praca” zaczynam swój dzień. Zdarza się, że jest to przed 8:00, ale czasami (zwłaszcza przy niskim ciśnieniu i trudnym wieczorze) i po. Staram się mieścić w godzinach takich, w których mogłam przyjść do pracy.
Zazwyczaj zaczynam od krótkiej orientacji w założeniach z dnia poprzedniego i w kalendarzu, co pozwala mi na rozpoczęcie pracy i skupienie na najważniejszych zadaniach na ten dzień.
Ulega to niestety spowolnieniu, gdy budzi się córka i trzeba zorganizować jej czas na cały dzień. Oczywiście formalnie mamy tu również ustalony plan działania: rano Gosia, po zjedzeniu śniadania, posłaniu łóżka i ubraniu się, przystępuje do odrabiania lekcji. Ale różnie z tym bywa – zwłaszcza, gdy wkracza bunt dziecka czy zwyczajny brak motywacji.
W „międzyczasie” staram się robić krótkie przerwy na przysłowiowy „oddech” na balkonie, wśród kwiatów w skrzynkach w ulubionym fioletowym kolorze. Wieczór przeznaczam na prywatne kontakty online ze znajomymi swoimi i córki oraz wspólne przygotowanie kolacji.
Gosia:
Nie jestem zwolennikiem pracy zdalnej. Zaliczam się do tego niewielkiego grona ludzi, dla których taka forma pracy nie jest czynnikiem motywującym i istotnym. Jako właściciel firmy nie mam nic przeciwko, żeby pracownicy tak działali, sama jednak czuję, że wolałabym być w biurze.
Aktualnie zaczynam dzień nieco wcześniej niż zwykle, od krótkiego treningu i potem staram się pracować 8-9 godzin, ale jako właścicielka firmy muszę przyznać, że często jest to nierealne, aby zakończyć pracę w wyznaczonym czasie.
Tu ratuje mnie partner, który przypomina mi, że powinnam skończyć 🙂
W trakcie pracy raczej unikam przerw – czuję, że mnie rozpraszają, a praca zdalna wymaga dużo samodyscypliny.
Dodatkowo prowadzę studio medycyny estetycznej co podwaja czas pracy.
Jednak w wolnej chwili mogę odpocząć w ogrodzie, który właśnie urządzam i zająć się remontem mieszkania.
Janina:
Jestem raczej rannym ptaszkiem, dlatego najczęściej zaczynam dzień koło 6 – 6:30 rano. Najpierw wyprowadzam psy – to taka dawka powietrza z rana, aby stanąć na nogi (polecam jako alternatywę dla kawy :)). Potem toaleta, szybkie śniadanie i do pracy siadam maksymalnie 7:30.
8 godzin pracy muszę niestety rozciągnąć, ponieważ koło południa muszę ponownie wyprowadzić psy (jeden senior – nie jest już w stanie wytrzymać cały dzień, drugi to szczeniak, więc JESZCZE nie jest w stanie wytrzymać).
Poza tym staram się nie rozpraszać. Jak siadam do pracy, to skupiam się na najważniejszych zadaniach, robię listę priorytetów i stopniowo odhaczam je z listy, co sprawia mi niesamowitą satysfakcję 🙂
Na koniec dnia chociaż na chwilę staram się zastanowić, co będzie najważniejsze następnego dnia i spisuję to na kartce. Ot taka metoda, która pozwala mi wyrzucić z głowy pracę.
Popołudniu wybieram się z partnerem na dłuższy spacer z psami, ogarniamy mieszkanie i poświęcamy czas sobie – czasem gramy, czasem oglądamy jakiś film. Ważne jego dla mnie to, żeby poświęcić choć chwilę każdego dnia na własny rozwój – nie zawsze musi to być coś spektakularnego, ale choćby kilka stron ciekawej książki czy wysłuchanie inspirującego podcastu.
Co jest dobrego w pracy home-office (wg Ciebie i dla Ciebie)?
Ania:
Przede wszystkim nie tracę czasu na dojazdy do biura. Dzięki dobrej organizacji czuję, że moja praca jest bardziej efektywna i mogę skupić się na powierzonych mi zadaniach. Dzięki temu pracuję szybciej i wydajniej.
Beata:
Bardzo wiele kwestii, od prozaicznych – choćby to, że dłużej mogę spać, nie spędzam czasu w korkach, mam mniej przygotowań do szkoły/przedszkola… Po bardziej „głębsze” – np. to, że znajduję zupełnie nową jakość w czasie spędzanym z synami.
W kontekście pracy zdalnej ważne jest dla mnie to, że mam możliwość większej elastyczności w rozmowach z kandydatami popołudniami. Dotychczas po zakończeniu pracy, spieszyłam się do przedszkola, co uniemożliwiało mi rozmowy po godzinie 16. Dzisiaj zdarza się, że „przesuwam” godziny pracy i w ten sposób mogę być bliżej moich kandydatów.
Natomiast na pewno taka praca wymaga dużej samodyscypliny, umiejętności koncentracji i ustalania priorytetów. Myślę, że przy takiej formie zdalnej można dużo dowiedzieć się o swoim stylu pracy, godzinach największej produktywności
i umiejętności radzenia sobie samemu w trudnych chwilach.
Basia:
Wspólne posiłki – to jest coś co niesamowicie doceniam. Razem z Gosią (moją córką) mogę teraz wspólnie zjeść obiad (do tej pory ja jadłam w pracy, ona w szkole) i czuję, że dzięki temu mamy lepszy kontakt, poświęcamy więcej czasu na rozmowy.
Poza tym czuję, że mam większą samodyscyplinę i mniej pośpiechu szczególnie rano. Normalnie robiłam kilka rzeczy naraz, aby zdążyć do komunikacji miejskiej czy uniknąć korków na drodze do pracy. Dziś, gdy otwieram oczy zamiast zrywać się gwałtownie i co chwilę patrzeć na zegarek, powtarzając że zaraz się spóźnię, mogę dłużej poleżeć i posłuchać ciszy i śpiewu ptaków. Jest czas, aby po kolei wykonywać swoje obowiązki – oczywiście zdarzają się nieprzewidziane sytuacje i kryzysy, ale na pewno jest większa mobilizacja do planowania i układania. Dodatkowo mniej wypijam kawy, co ma zbawienny wpływ na mój organizm.
Gosia:
Na pewno zaoszczędzenie czasu na dojazd do pracy. Poza tym możliwość zrobienia „drobnych” rzeczy, które zawsze odkładałam na później i rozpoczęcie porannego treningu. Staram się codziennie poświęcić 20 min rano tylko dla siebie i to jest dla mnie wartość dodana home-office. Również jest to dobry czas na uzupełnienie wiedzy poprzez czytanie, oraz webinary.
Janina:
Do plusów pracy w trybie home-office zaliczyłam z pewnością brak dojazdu do pracy. Poza tym skupienie. Oczywiście nie zawsze jestem w stanie być tak samo skupiona, ale jednak pewne zadania, zwłaszcza kreatywne, idą mi szybciej kiedy pracuję zupełnie sama. Mam też wrażenie, że dla wielu osób praca home-office wyzwala pokłady samodzielności 🙂 Zapytanie o coś współpracownika wymaga chyba trochę więcej „zachodu” kiedy musimy do niego zadzwonić, a nie można krzyknąć przez ścianę, prawda? 🙂
Co jest największym wyzwaniem w pracy home-office Twoim zdaniem?
Ania:
Dla mnie najtrudniejsze jest wprowadzenie i utrzymanie tej dobrej rutyny pracy oraz systematyczność. Pracuję każdego dnia nad ustaleniem priorytetów oraz nad tym, aby zrealizować to, co sobie założyłam.
Beata:
Zapewnienie 6-letniemu dziecku ciekawych i rozwijających zadań, aby w czasie naszej pracy, nie oglądał TV. To chyba dla mnie najtrudniejsze. Na szczęście czerpię inspirację z Internetu oraz książek i się udaje 🙂 Zainteresowanym rodzicom przedszkolaków proponuję kolorowe doświadczenia, podczas których dzieci poznają kolory podstawowe i pochodne:
Gorąco polecam również wirtualną wycieczkę do ZOO w San Diego, gdzie dzięki kamerom, możemy zobaczyć zwierzęta na żywo:
A dla mnie osobiście trudny jest brak kontaktów z innymi osobami z naszego zespołu, dlatego codziennie odbywam choćby krótką telefoniczną rozmowę z koleżanką Basią 🙂 Wspieramy się nawzajem, motywujemy, pomagamy sobie i to jest niezwykle cenne.
Basia:
Teraźniejsza sytuacja. Świadomość, że nie jest bezpiecznie, ludzie chorują i nie mogę swobodnie wyjść na zewnątrz. Brakuje nam też przestrzeni – własnego kawałka do wyciszenia się.
Gosia jest emocjonalna i mocno przeżywa, gdy np. matematyka jej nie wychodzi i nie rozumie jakiś pojęć, a ja muszę się wtedy dostosować – oderwać się od swojej pracy i jej pomóc. Dużo tłumaczę i rozmawiam z dzieckiem na bieżąco, nie jestem zwolennikiem „zamiatania pod dywan” nawet w nerwowej sytuacji – proponuję wspólne rozwiązania. Czasem dobrze jest pozwolić na wyrażenie trudnych emocji.
Gosia:
Zamknięcie w jednym miejscu i brak granicy między życiem prywatnym i zawodowym. Myślę, że większość z nas zupełnie inaczej wyobrażała sobie pracę zdalną. Wolę, żeby taka forma pracy była dla mnie wyborem a nie przymusem.
Janina:
Największym wyzwaniem jest dla mnie to, że musze walczyć ze swoim leniem J Czasem mam takie momenty w ciągu dnia, że zwyczajnie opadam z sił i jest mi się niezwykle trudno zabrać za nową czynność. Czuję, że dłuższy czas pracy w trybie home-office zmusza mnie do ciągłego ćwiczenia silnej woli, aby na pewno efektywnie wykorzystać czas, który spędzam „w pracy”.
Poza tym nie ukrywam, że wyzwaniem są moje zwierzaki. Praca przy nich, to często uciszanie (zarówno moje koty, jak i psy należą do tych „gadających” z człowiekiem) lub zabawa/głaskanie jedną ręką, bo jak wiadomo kot i tak wejdzie na kolana nawet jeśli się go pogoni, a pies będzie tak długo szczekał, aż rzucę mu piłkę.
Pewnie planujesz swoją pracę – jak to robisz? Czy jesteś w stanie planować?
Ania:
W czasie pandemii ustalam sobie bloki czasowe, najczęściej 2-godzinne, i w tym czasie staram się wykonać zaplanowane zadanie rzetelnie, z dużo większą dokładnością, niż kiedyś, kiedy ilość zadań mnie przerastała. Obecnie mogę poświęcić się danemu zadaniu/tematowi dokładniej, bo mam więcej przestrzeni na wybranie priorytetów.
Beata:
Codziennie rano pijąc aromatyczną kawę planuję swoje działania zawodowe. Nie mam z tym żadnego problemu. Skupiam się na priorytetach, grupuję je w najbardziej dogodne działania (maile, telefony, itd), a potem powoli i systematycznie realizuję.
W mojej pracy wiele rzeczy dzieje się ad hoc, ale na szczęście mam już wprawę
i zostawiam sobie przestrzeń w swoim planie, na takie właśnie sytuacje.
Basia:
Mam wyznaczony plan działania – jednak często zdarzają się nieprzewidziane sytuacje, które mogą frustrować. Wtedy staram się „na szybko” reagować i wymyśleć tzw. „plan awaryjny” albo po prostu odpuścić samej sobie i zastanowić się czy na pewno to, co teraz chcę wykonać jest priorytetem i czy może poczekać. Adaptuję się do zmieniającej się sytuacji na bieżąco.
Gosia:
Nigdy nie byłam mistrzem planowania, ale staram się pracować z listą zadań. Nie muszą zostać zrealizowane od razu czy nawet jednego dnia, ale przeglądam ją na bieżąco i ustalam priorytety. Poza tym codziennie dochodzą nowe punkty, także to taka niekończąca się praca J Jednak pomaga mi w zapominaniu o sytuacji, w której aktualnie jesteśmy czyli przymusowa kwarantanna.
Janina:
Muszę przyznać, że uwielbiam planować. Lubię mieć listy zadań przed sobą, ale obecnie staram się skupić na najważniejszych zadaniach na dany dzień. Jeśli czuję, że absolutnie nie jest to dzień na dane zadanie, to poświęcam chwilę na zastanowienie na ile realne jest przeniesienie danego zadania na kolejny dzień i w zależności od możliwości decyduję co z nim zrobić. Staram się działać z planem, ale też jestem dla siebie łaskawa. Wiem, że sytuacja jest ekstremalnie inna niż normalnie, więc nie naciskam sama siebie, nie nakładam presji. Motywuję się do działania, poprzez wykreślanie punktów z mojej listy i wiem, że jestem efektywna i to mi wystarcza.
Opisz swoją przestrzeń pracy. Czy udało Ci się wydzielić odpowiedni kąt do pracy?
Ania:
Na szczęście mam w mieszkaniu oddzielny pokój, gdzie mam zorganizowane biuro. Własna przestrzeń, niewielka, ale wystarczająca z oknem z widokiem na jezioro J Przede wszystkim pomaga mi to w oddzieleniu zadań i czasu między opieką nad córką i pracą. Będąc 4 tygodnie w izolacji myślę że oddzielenie przestrzeni jest kluczowe.
Beata:
Tak, mam swoje stałe miejsce pracy. Biurko, laptop i telefon to podstawa. Dodatkowo, jako że należę do tych, którzy wolą pracować na papierze – notatnik i długopis. Nie mam możliwości całkowicie odizolować się od dzieci podczas pracy, dlatego drzwi do pokoju pozostają otwarte.
Basia:
Trudno jest wygospodarować wszystko w jednym pokoju. Postarałam się podzielić go na strefy – moją i córki. Moje miejsce pracy to rozkładana sofa ze stolikiem kawowym obok, która po złożeniu zamienia się z przytulnej sypialni w biuro. Na szczęście moja praca nie wymaga dużej sterty papierów, większość rzeczy staram się przenosić do firmowego laptopa. Długopis, notatnik oraz telefon komórkowy to wszystkie moje narzędzia pracy, które nie zajmują zbyt wiele miejsca 🙂
Gosia:
Jedyne co musiałam „przemeblować” w swoim mieszkaniu to stworzenie miejsca pracy, gdzie będę mogła mieć przestrzeń, w której nic nie będzie mnie rozpraszać. Aktualnie moim biurem jest stół kuchenny, oddzielony od reszty pokoju.
Lubię być skupiona na tym co robię, myślę że każdy powinien stworzyć sobie taką przestrzeń. Trudno czasami pogodzić jest życie prywatne i zawodowe w jednym miejscu, zwłaszcza gdy jeszcze wszyscy domownicy są z nami.
Janina:
Moje biurko nie jest oddzielone bardzo od reszty pokoju, ale stworzyłam sobie swój kącik ze wszystkimi „pisadłami” i potrzebnymi notatnikami. Teoretycznie większość pracy mieści się na laptopie i w telefonie, ale lubię mieć pod ręką pióro i zapisywać sobie najważniejsze rzeczy.
Jakie masz w sobie dominujące emocje w związku z całą sytuacją (praca w domu, koronawirus, organizacja pracy w tych warunkach itd)?
Ania:
Poczucie wszechogarniającego chaosu, zwłaszcza w utrzymaniu pełnego harmonogramu każdego dnia. Ale u mnie wynika to z uwagi na 2-letnie dziecko, którym aktualnie opiekuję się sama z pomocą mamy, które wchodzi mi na kolana i znalazło przycisk wyłączający komputer grrrrr……J ale czasami znajdujemy kompromis z córką i teraz mojej mamie wyłącza komputer a nie mi 🙂
Beata:
Dominującą emocją jest niepewność. Obawiam się koronawirusa w mojej najbliższej i dalszej rodzinie. Martwi mnie też sytuacja na rynku pracy. Natomiast nie śledzę wszystkich informacji z kraju i ze świata – oglądam tylko 1 raz dziennie wydarzenia i wiem co się dzieje.
Oprócz pracy i moich domowych obowiązków wyznaczyłam sobie zadania, które pomagają mi działać i utrzymać poczucie kontroli nad sytuacją – dotyczące porządku w segregatorach pełnych dokumentów, zdjęciach na komputerze, w książkach, oraz zabawkach, którymi moje dzieci już dawno przestały się bawić, itd.
Uważam, że każda sytuacja ma swoje dobre i słabe strony, a ja zawsze staram się koncentrować na tych pozytywnych. Na pewno plan dnia i działania oraz efekt wykonanych każdego dnia zadań pozwala nabrać dystansu i nadaje sens naszemu działaniu.
Basia:
Pojawiają się takie emocje jak strach przed utratą pracy – zwłaszcza, gdy słyszy się ile osób obecnie jest zwalnianych. Myślę że to będzie najcięższy wydźwięk aktualnej izolacji.
Poza tym odczuwam bezsilność, co też jest związane zwyczajnie z brakiem możliwości spaceru i odreagowania. Trudno czasem jest wytrzymać, gdy szybko trzeba coś zrobić w pracy, a tu równocześnie pojawiają się trudności u córki, która nie zawsze umie dostosować się do sytuacji i np. być cicho gdy muszę porozmawiać albo poczekać. Na pewno w innych sytuacjach, gdy np. dziecko jest w szkole, zdalna praca jest znacznie łatwiejsza.
W tym momencie przy pełnej izolacji brakuje kontaktów na żywo z ludźmi, co rodzi uczucie też osamotnienia – nie zawsze skype, facebook czy telefon wystarcza w takich chwilach.
Gosia:
Mam mieszane uczucia, ponieważ zgadzam się ze słowami Olgi Tokarczuk z felietonu dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” OKNO. Dla mnie, tak jak dla naszej Nobilistki, „już od dłuższego czasu świata było za dużo”. Myślę, że w większości z nas coś pękło. Mam nadzieję, że zmienimy swoje niektóre wartości, to co się dzieje pozwoli, że się zatrzymamy my i natura. Ziemia powinna złapać oddech i my też.
Poza tym, mam ogromne poczucie odpowiedzialności. Jako właścicielka firmy nie mam nic przeciwko, żeby pracownicy tak działali zdalnie. Jednak widzę, iż taka forma pracy wymaga sporo samodyscypliny. Staram się nie wypaść z rytmu pracy sprzed COVID – 19, staram się też, aby firma istniała i funkcjonowała, żeby pracownicy mieli komfort i zapewnione miejsce pracy.
Janina:
W tej chwili dominuje u mnie chyba zmęczenie całą sytuacją. Z jednej strony długotrwały stres, z drugiej świadomość dotycząca nowych informacji na temat rozprzestrzeniania się wirusa i wreszcie zagubienie wynikające zwyczajnie z tego, że przyszłość jest bardzo niepewna, a my nie mamy nad nią kontroli.
Staram się widzieć pozytywy czasu z rodziną i doceniać to, że mogę wyjść na powietrze, choćby na spacer z psem, ale każdego dnia trzeba się mocno skupić, aby te pozytywy było widoczne i odczuwalne, bo negatywnych emocji jest chyba więcej.
Gdybyś miała magiczną różdżkę – czego życzyłabyś sobie dla siebie i swojej rodziny na najbliższy miesiąc/dwa?
Ania:
Aktualnie nie mam wielkich życzeń. Marzy mi się jedynie możliwość wyjścia na spacer 🙂
Beata:
Powiem krótko: zdrowia, cierpliwości, życzliwości.
Basia:
Zdrowia, możliwości kontaktu jak najczęstszego z dziećmi i innymi osobami.
Poza tym, życzyłabym nam częstych rozmów, zarówno o niczym, jak i o ważnych rzeczach. Radości z bycia i dostrzegania przyrody oraz siebie nawzajem. Umiejętności współpracy, tolerancji i dużej dawki wzajemnej cierpliwości. No i braku strachu o przyszłość i stabilność finansową.
Gosia:
Niczego, nic bym nie zmieniała. Podoba mi się, że mimo tej trudnej sytuacji mam czas dla siebie, że mogę na chwilę się zatrzymać i zrobić rzeczy, na które nie miałam czasu wcześniej. Jedyne co bym zmieniła na ten miesiąc, dwa to to, żebym mogła zobaczyć się z rodziną i znajomymi, bo ich najbardziej mi brakuje.
Janina:
Życzyłabym przede wszystkim cierpliwości. Mam poczucie, że tego nam brakuje. Cała sytuacja spowodowała, że wiele osób musiało włączyć pauzę, a skoro już ją włączyliśmy, to nie śpieszmy się, wykorzystajmy nasz czas jak najlepiej.
Czy masz/robisz plany na przyszłość? Jak daleko sięgasz w planach?
Ania:
Obecna sytuacja na świecie uświadomiła mi, że trzeba czerpać z życia jak najwięcej z danej chwili i nie skupiać się nad organizacją, planowaniem, a realizacją zadań. Wszystko może się zmienić w każdej chwili, dlatego w tym momencie skupiam się na teraźniejszości.
Beata:
Interesuje mnie najbliższe 6 miesięcy tego roku. Marzę, aby spokojnie wyjść na zakupy, pospacerować, móc opuścić Warszawę i odwiedzić moją rodzinę w innym mieście.
Basia:
W obecnej chwili niestety moje plany na przyszłość całkowicie odeszły w zapomnienie i staram się skupić na tym co jest teraz i jak mogę sobie jak najlepiej dać radę. Wiem, że po całej sytuacji związanej z pandemią będę inną osobą i inne rzeczy będą miały dla mnie znaczenie. Na pewno to co się nie zmieni, to plan posiadania własnego przynajmniej 2-pokojowego mieszkania 🙂
Gosia:
Mój plan na przyszłość na całe szczęście się nie zmienił i nadal jest taki sam. Mimo trzech dobrze funkcjonujących firm, zawsze chciałam mieć swoje gospodarstwo i dom na wsi. Powoli spełniam ten plan. Sytuacja, która nas zaskoczyła, COVID -19, który z dnia na dzień zmienił nam życie, powinien nas nauczyć jednego: żyjmy tak, żeby być przygotowanym na każdą sytuację, żeby już żaden wirus nie załamał naszego światopoglądu, wartości, marzeń i życia.
Janina:
Przyznam szczerze, że boję się teraz podejmować „większych” decyzji, dlatego trochę zawiesiłam swoje plany. To o czym marzę, to urlop poza miejscem zamieszkania i mam nadzieję, że uda się to zrealizować jeszcze w 2020.
Co jest najtrudniejsze dla Was jako rodziny w tej sytuacji?
Ania:
Najtrudniejsze są te momenty, na które nie mamy wpływu, np. wypadki losowe typu choroba. Trudno jest wtedy się zorganizować, ponieważ obecna sytuacja narzuca na nas ogromne ograniczenia. Przykładowo popsuty komputer aktualnie w zasadzie uniemożliwia pracę, bo nie mamy możliwości załatwienia naprawy „od ręki”. To powoduje presję, która odbija się na całej rodzinie.
Beata:
Brak jasnej informacji, co do końca akcji #zostanwdomu i powrotu do naszej codzienności sprzed COVID – 19. Niepewność, która rodzi stres jest trudna, zwłaszcza dla dzieci.
Basia:
Trudne emocje, których nie bardzo mamy możliwość rozładować. Brak spotkań na żywo z ludźmi i swobodne, długie spacery tak, aby odetchnąć świeżym powietrzem.
Gosia:
Na pewno rozłąka z rodziną. Możliwość rozmowy tylko przez telefon, odizolowanie. Jestem blisko związana z moimi rodzicami oraz siostrą i cała sytuacja jest dla mnie zwyczajnie trudna.
Janina:
Hmmm. Sytuacja powoduje wiele trudności. W domu wzajemną frustrację – na te drobiazgi, które na co dzień nie są aż tak uciążliwe, bo nie widzimy ich cały czas. W kontakcie z rodziną brak możliwości spotkania. Poza tym niepewność dotycząca przyszłości. Osobiście mam poczucie, że moje plany wiszą na kołku i nie wiem kiedy będę mogła do nich wrócić.
Co zyskała Twoja rodzina na pracy home-office?
Ania:
Ja osobiście na pewno jestem bardziej zorganizowana, efektywna i zdyscyplinowana. Potrafię spędzić kilka chwil z dzieckiem, pomiędzy zadaniami, co jednak nie wpływa na moją pracę i plan dnia. Czuję też, że jestem bardziej kreatywna, gdyż muszę zainteresować dziecko jakimś nowym sposobem na zabawę.
Beata:
Wbrew pozorom jest kilka pozytywów. Dzięki temu, że jesteśmy wszyscy w domu, wiemy o sobie znacznie więcej:) Mogę zaobserwować jak moje dzieci się uczą. Czy potrafią planować, koncentrować się na swoich zadaniach i jakie są już samodzielne – a to jest budujące dla rodzica. Postanowiłam wykorzystać czas bycia w domu na nauczenie nastolatka pracy z planerem oraz zarzadzania sobą w czasie i to jest na pewno nie do przecenienia. Dowiedziałam się również, że wreszcie moje dzieci chcą abym nauczyła je gotować, bo chcą sami!
Basia:
To co wcześniej już napisałam: obecność, wspólne posiłki, rozmowa to na pewno są rzeczy, które są cenne i zostaną z nami na długo. Głębokie relacje z dzieckiem pozwalają lepiej nam siebie poznawać, trochę na nowo oraz swoich zachowań – także od „trudnej” strony.
Gosia:
Więcej czasu razem i zajęcie się sprawami, na które wcześniej do końca nie mieliśmy czasu. Na przykład mój chłopak odkrył w sobie talent ogrodnika 🙂
Nic innego w naszym życiu gruntownie się nie zmieniło – nadal żyjemy w zgodnej harmonii.
Janina:
Zyskałam pewność, że dokonywałam dobrych wyborów. Doceniłam partnera i to, jaką wspólną przestrzeń budujemy. Upewniłam się, że jestem w stanie żyć z jego wadami 🙂 A on z moimi 🙂 To miła świadomość. Poza tym cieszę się, że tworzymy dom dla naszych zwierzaków – wszystkie pochodzą z adopcji i dzięki nam mają swoją przestrzeń do rozrabiania.
KONIEC